czwartek, 10 marca 2016

Jedno małe kłamstwo

Tytuł: Jedno małe kłamstwo
Autor: K. A. Tucker
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Agnieszka Dyrek
Tytuł oryginału: One tiny lie
Data wydania: 17 września 2014r.
ISBN: 9788379882328
Liczba stron: 430
Kategoria: Literatura współczesna
Język: Polski
Dodała: Eve


Dopiero po przeczytaniu dowiedziałam się, że jest do druga część serii. Nie lubię tak się wstrzelać w środek, ale tutaj akurat nie stanowi to żadnego problemu, gdyż historia jest całkowicie odrębna, choć dzieje się później niż pierwsza część i zapewne zawiera wiele z niej spojlerów. Sprawiła, że „zapadłam” się w świecie wykreowanym przez K.A. Tucker, gubiąc przy tym kontakt z rzeczywistością. Przez parę godzin żyłam losami bohaterów i niesamowicie się z nimi związałam. Ich perypetie przeżywałam niemal tak samo mocno jak oni przez co cały czas towarzyszył mi ogrom emocji, od rozbawienia, nadziei, radości, bólu, strachu, żalu, po niepewność. Wszystko jest wyważone i takie jak powinno być, uczucia, wydarzenia, opisy, humor, powaga splatają się ze sobą i tworzą książkę, której się nie odłoży prędzej niż po przeczytaniu ostatniego zdania. Autorka ma niewątpliwy talent do przykuwania uwagi czytelnika, oraz trzymania go w niepewności do końca.

Historia, którą stworzyła K.A. Tucher jest realna, przemyślana i dopracowana. Akcja toczy się szybko, wydarzenia zaskakują, bawią i wzruszają. Fabuła jest uporządkowana, logiczna oraz spójna. Najbardziej w jej twórczości podoba mi się, że nie tworzy prostych rozwiązań i prostej drogi do mety, a natomiast nowego startu, który jest wyboisty i kręty. Tak jak bywa w prawdziwym życiu. Powieściopisarka zaznacza również, że są rany, których nie wyleczy czas ani miłość, owszem, dużo dają, ale to pomoc specjalisty jest najważniejsza. Opisy miejsc, wydarzeń, a także dialogi są żywe, bez przekoloryzowania, dzięki czemu łatwo sobie wszystko wyobrazić i zrozumieć postępowanie bohaterów. Nie zawsze udaje jej się uciec od schematów, ale pisze tak dobrze iż jeśli się już pojawiają nie czuje się znużenia i zniecierpliwienia, że to już przecież było. 

Nawiązując do samej bohaterki Livie to zawsze była tą grzeczną siostrą, zamknięta w pancerzu oczekiwań rodziny. Zaskakująco dobrze poradziła sobie z utratą rodziców, starała się ze wszystkich sił nie zawieść ojca, który zawsze powtarzał "spraw, bym był dumny". Jednak czy młoda dziewczyna, która przez lata robiła wszystko by nie przynieść wstydu rodzinie może zachować perfekcyjność w momencie, gdy zaczyna studia w obcym mieście?  Co się stanie, gdy Livie zostanie poniekąd zmuszona do zmian i wrzucona w wir życia, jakiego dotąd unikała?

Trafia na uczelnię z zamiarem pilnej nauki, chce pracować jako wolontariuszka w szpitalu i ukończyć medycynę. Prywatnie liczy na to, że znajdzie sobie jakiegoś miłego chłopca i stworzy z nim dobry, ciepły związek. W najśmielszych marzeniach nie przewiduje, że w Princeton czekają na nią zakrapiane imprezy, przygodne znajomości, tatuaże wykonywane pod wpływem alkoholu i uczucie do chłopaka, które zdecydowanie nie powinno się zdarzyć. Ashton oczywiście jest mega-przystojnym, bogatym typem, zaliczającym kolejne dziewczyny, a Livie nie chce/chcę stać się jego kolejnym celem. Wybiera więc bezpieczniejszą opcję, czyli Connora, który niestety jest ... najbliższym przyjacielem i współlokatorem Ashtona. Z takiej sytuacji nie może wyniknąć nic dobrego... 

Od razu odpowiadam, iż romans nie jest w powieści Tucker najważniejszy. Z zarysu fabuły mogliście wywnioskować, że to kolejna historia o trójkącie miłosnym i poniekąd tak jest. Jednak autorka nie byłaby sobą, gdyby postawiła na banalny rozwój wydarzeń. Podczas lektury możecie się zatem spodziewać szczypty uczuć, które buzują niczym wulkan, odrobiny niestandardowej miłości i rozterek związanych z wyborem lepszej opcji. Livie jest rozdarta między tym, co bezpieczne i dobre, a tym co groźne i niezwykle kuszące. Łatwo przewidzieć jaką wybierze opcję, po drodze zaliczając mnóstwo ciekawych doświadczeń. Pisarka zadbała o to, by plastyczne i sensualne opisy sprawiły, że czytelnik idealnie wczuje się w akcję. Byłam niemym obserwatorem zdarzeń, śmiałam się, złościłam i rumieniłam razem z bohaterami - a taki stan uwielbiam! Nakreśliła ich wiarygodny rys psychologiczny, sprawiając że byli spójni i konsekwentni w swoich działaniach. Popisała się i opisała problem niby dobrze znany, ale ciekawie ugryziony. Oczywiście nie powiem jaki, musicie to przeczytać, ale gwarantuję, że nie będziecie zawiedzeni.

Moja ocena 10/10. Być może trochę zawyżyłam ocenę, bo ta historia jest bardzo podobna do wielu innych romansów. Czego się jednak spodziewać sięgając po literaturę kobiecą? Chyba nikt nie oczekuje kosmitów, akcji, wojen? Raczej dwójki ludzi, którzy się poznają, stają się sobie coraz bliżsi, czasami boją się do tego przyznać, ale ich uczucie się rozwija. Tak też jest w tym przypadku. Jeśli pokochaliście bohaterów ,,Dziesięciu płytkich oddechów", bez wahania sięgnijcie po kontynuację. Jestem pewna, że wielbiciele podobnych powieści nie będą zawiedzeni. Drugi tom zawiera wszystko to, co dobre. Przemyślenia i trafne spostrzeżenia, odpowiednio budowane napięcie, a na dokładkę dobry romans, fantastycznie wykreowaną bohaterkę i ciekawie opowiedzianą historię młodzieńczej traumy. A to wszystko podane w młodzieżowym, lekkim, ale nie otępiającym stylu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz