piątek, 11 marca 2016

Zostań, jeśli kochasz

Tytuł: Zostań, jeśli kochasz
Autor: Gayle Forman
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Hanna Pasierska
Tytuł oryginału: If I stay
Data wydania: 10 września 2014r.
ISBN: 9788310127907
Liczba stron: 248
Kategoria: Literatura młodzieżowa
Język: Polski
Dodała: Eve


Książka dość krótka, ale jakże zapadająca w pamięć. ,,Zostań, jeśli kochasz'' to historia o miłości wyjątkowych nastolatków jak i miłości rodziny. Nastolatków bardzo dojrzałych jak na swój wiek. Zastanawiających się nad przyszłością. Snujących plany na przyszłość. Szczególnie moją uwagę zwróciło to, że książka napisana jest w sposób niesamowicie prawdziwy. Żadnych ubarwień, zdobień. Po prostu życie zwykłej dziewczyny, której przydarzyło się wielkie nieszczęście. Lekki styl autorki pozwala łatwo przyswoić sobie tę historię. Mówi ona nie tylko o tym, że nasze życie składa się z wyborów. Również o tym, jak wielki wpływ na nas i nasze życie mają rodzice i przyjaciele. Rodzina. Że ich miłość, która jest tak wielka, czasami potrafi zdziałać cuda. Nie spodziewajcie się przy czytaniu owej książki niesamowitych wrażeń, akcji czy jakichś cudownych zaskoczeń. Ta historia zostawia przede wszystkim ślad na duszy, zmusza do przemyśleń i zastanowienia się nad własnym życiem. Mnie w dużej mierze pomogła uświadomić sobie, jak piękne mam życie i że powinnam się cieszyć z tego, co mam. Bo nie wiadomo, w której chwili dane mi będzie odejść. I w której chwili mogłabym to wszystko stracić.

Zostań, jeśli kochasz czyta się niezwykle szybko, a to z powodu tak prostego stylu, którym posłużyła się Forman. Z jednej strony szkoda, że jest on tak prosty, że brak mu, choć trochę rozbudowanej formy i poetyckości, jednak tę cechę nadaje sama historia i sposób jej przekazania przez Mię. Za pomocą dźwięków, które ona postrzega inaczej, czulej.

Tego dnia po raz pierwszy od dawna spadł śnieg. Jako że w Oregonie nie zdarza się to zbyt często, szkoły zostały zamknięte. Rodzice Mii postanowili więc wybrać się do znajomych. Wsiadając do auta, zaczęli kłócić się, jak zwykle, o to, jaką płytę włączyć. Niestety, rodzinna podróż okazała się ostatnią, w którą wybrali się w pełnym gronie. Kilka kilometrów od domu ich samochód zderzył się z ciężarówką. Rodzice i sześcioletni brat Mii zginęli na miejscu.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. W większości książek mi to przeszkadza, jednak w przypadku „Wróć, jeśli kochasz” nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Główna bohaterka już od pierwszych chwil po wypadku obserwuje, co dzieje się wokół. Widzi, jak strażacy nakrywają płachtami ciała członków jej rodziny. Widzi też siebie - w momencie, gdy sanitariusze kładą ją na noszach i przewożą do szpitala. Obserwuje wszystkie wydarzenia, które mają miejsce potem, ale nie jak człowiek, raczej dusza pozbawiona ciała. Ciała, które znajduje się na oddziale intensywnej terapii, podłączone do różnorakich przewodów i rurek. Mia zaczyna zastanawiać się, czy walczyć o życie i to, co dla niej ważne - muzykę (jest wiolonczelistką), chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Z drugiej jednak strony - nie wyobraża sobie życia bez rodziny. To olbrzymia strata dla każdego, nawet dorosłego człowieka. A Mia ma dopiero siedemnaście lat… Dziewczyna rozważa wszystkie „za” i „przeciw”, wspomina ważne dla niej momenty w życiu.

Moja ocena 10/10. Powieść Gayle Forman czyta się całkiem przyjemnie, ale... Na doskonałym rodzinnym obrazku brak jakiejkolwiek skazy. Idealne dzieci doskonałych rodziców. Zapewne autorce chodziło o podkreślenie straty jaką poniosła Mia, udramatyzowanie wydarzeń. Taki chwyt za serce, żeby zmusić czytelnika do płaczu i zepsuć nastrój, bo jak to nieskazitelne stworzenie poradzi sobie teraz bez swojej cudownej rodziny. Historia o stracie rodziny, tragicznym wypadku i radzeniu sobie z nową rzeczywistość może być za słodka. Okazało się, że „Wróć, jeśli kochasz” taka właśnie jest. Musiałam ją przepić gorzką kawą, żeby zneutralizować smaki. Książkę czyta się dobrze, ale bez większej refleksji, a taka tematyka wymagałaby odrobiny zadumy. Tym samym wydaje mi się, że powieść spodoba się nastolatkom, które przejmą się losami Mai bardziej niż taka czytelniczka jak ja.

czwartek, 10 marca 2016

Jedno małe kłamstwo

Tytuł: Jedno małe kłamstwo
Autor: K. A. Tucker
Wydawnictwo: Filia
Tłumaczenie: Agnieszka Dyrek
Tytuł oryginału: One tiny lie
Data wydania: 17 września 2014r.
ISBN: 9788379882328
Liczba stron: 430
Kategoria: Literatura współczesna
Język: Polski
Dodała: Eve


Dopiero po przeczytaniu dowiedziałam się, że jest do druga część serii. Nie lubię tak się wstrzelać w środek, ale tutaj akurat nie stanowi to żadnego problemu, gdyż historia jest całkowicie odrębna, choć dzieje się później niż pierwsza część i zapewne zawiera wiele z niej spojlerów. Sprawiła, że „zapadłam” się w świecie wykreowanym przez K.A. Tucker, gubiąc przy tym kontakt z rzeczywistością. Przez parę godzin żyłam losami bohaterów i niesamowicie się z nimi związałam. Ich perypetie przeżywałam niemal tak samo mocno jak oni przez co cały czas towarzyszył mi ogrom emocji, od rozbawienia, nadziei, radości, bólu, strachu, żalu, po niepewność. Wszystko jest wyważone i takie jak powinno być, uczucia, wydarzenia, opisy, humor, powaga splatają się ze sobą i tworzą książkę, której się nie odłoży prędzej niż po przeczytaniu ostatniego zdania. Autorka ma niewątpliwy talent do przykuwania uwagi czytelnika, oraz trzymania go w niepewności do końca.

Historia, którą stworzyła K.A. Tucher jest realna, przemyślana i dopracowana. Akcja toczy się szybko, wydarzenia zaskakują, bawią i wzruszają. Fabuła jest uporządkowana, logiczna oraz spójna. Najbardziej w jej twórczości podoba mi się, że nie tworzy prostych rozwiązań i prostej drogi do mety, a natomiast nowego startu, który jest wyboisty i kręty. Tak jak bywa w prawdziwym życiu. Powieściopisarka zaznacza również, że są rany, których nie wyleczy czas ani miłość, owszem, dużo dają, ale to pomoc specjalisty jest najważniejsza. Opisy miejsc, wydarzeń, a także dialogi są żywe, bez przekoloryzowania, dzięki czemu łatwo sobie wszystko wyobrazić i zrozumieć postępowanie bohaterów. Nie zawsze udaje jej się uciec od schematów, ale pisze tak dobrze iż jeśli się już pojawiają nie czuje się znużenia i zniecierpliwienia, że to już przecież było. 

Nawiązując do samej bohaterki Livie to zawsze była tą grzeczną siostrą, zamknięta w pancerzu oczekiwań rodziny. Zaskakująco dobrze poradziła sobie z utratą rodziców, starała się ze wszystkich sił nie zawieść ojca, który zawsze powtarzał "spraw, bym był dumny". Jednak czy młoda dziewczyna, która przez lata robiła wszystko by nie przynieść wstydu rodzinie może zachować perfekcyjność w momencie, gdy zaczyna studia w obcym mieście?  Co się stanie, gdy Livie zostanie poniekąd zmuszona do zmian i wrzucona w wir życia, jakiego dotąd unikała?

Trafia na uczelnię z zamiarem pilnej nauki, chce pracować jako wolontariuszka w szpitalu i ukończyć medycynę. Prywatnie liczy na to, że znajdzie sobie jakiegoś miłego chłopca i stworzy z nim dobry, ciepły związek. W najśmielszych marzeniach nie przewiduje, że w Princeton czekają na nią zakrapiane imprezy, przygodne znajomości, tatuaże wykonywane pod wpływem alkoholu i uczucie do chłopaka, które zdecydowanie nie powinno się zdarzyć. Ashton oczywiście jest mega-przystojnym, bogatym typem, zaliczającym kolejne dziewczyny, a Livie nie chce/chcę stać się jego kolejnym celem. Wybiera więc bezpieczniejszą opcję, czyli Connora, który niestety jest ... najbliższym przyjacielem i współlokatorem Ashtona. Z takiej sytuacji nie może wyniknąć nic dobrego... 

Od razu odpowiadam, iż romans nie jest w powieści Tucker najważniejszy. Z zarysu fabuły mogliście wywnioskować, że to kolejna historia o trójkącie miłosnym i poniekąd tak jest. Jednak autorka nie byłaby sobą, gdyby postawiła na banalny rozwój wydarzeń. Podczas lektury możecie się zatem spodziewać szczypty uczuć, które buzują niczym wulkan, odrobiny niestandardowej miłości i rozterek związanych z wyborem lepszej opcji. Livie jest rozdarta między tym, co bezpieczne i dobre, a tym co groźne i niezwykle kuszące. Łatwo przewidzieć jaką wybierze opcję, po drodze zaliczając mnóstwo ciekawych doświadczeń. Pisarka zadbała o to, by plastyczne i sensualne opisy sprawiły, że czytelnik idealnie wczuje się w akcję. Byłam niemym obserwatorem zdarzeń, śmiałam się, złościłam i rumieniłam razem z bohaterami - a taki stan uwielbiam! Nakreśliła ich wiarygodny rys psychologiczny, sprawiając że byli spójni i konsekwentni w swoich działaniach. Popisała się i opisała problem niby dobrze znany, ale ciekawie ugryziony. Oczywiście nie powiem jaki, musicie to przeczytać, ale gwarantuję, że nie będziecie zawiedzeni.

Moja ocena 10/10. Być może trochę zawyżyłam ocenę, bo ta historia jest bardzo podobna do wielu innych romansów. Czego się jednak spodziewać sięgając po literaturę kobiecą? Chyba nikt nie oczekuje kosmitów, akcji, wojen? Raczej dwójki ludzi, którzy się poznają, stają się sobie coraz bliżsi, czasami boją się do tego przyznać, ale ich uczucie się rozwija. Tak też jest w tym przypadku. Jeśli pokochaliście bohaterów ,,Dziesięciu płytkich oddechów", bez wahania sięgnijcie po kontynuację. Jestem pewna, że wielbiciele podobnych powieści nie będą zawiedzeni. Drugi tom zawiera wszystko to, co dobre. Przemyślenia i trafne spostrzeżenia, odpowiednio budowane napięcie, a na dokładkę dobry romans, fantastycznie wykreowaną bohaterkę i ciekawie opowiedzianą historię młodzieńczej traumy. A to wszystko podane w młodzieżowym, lekkim, ale nie otępiającym stylu.